Powrót w Sudety

Pierwsza połowa października zachęcała do wędrówek górskich. Poszwendałem się więc z Żoną troszkę po Sudetach. W wielu miejscach, w których kiedyś już byłem, stosują wciąż stare wzory pieczątek, a kilku pojawiły się nowe stempelki, w paru miejscach byłem też dopiero pierwszy (albo prawie pierwszy) raz. A nowe moje zdobycze prześledzicie tu

Nowa pieczątka w Parowozowni Skierniewice

Brak dostępnego opisu zdjęcia.Jak  część z Was doskonale wie nie tylko zbieram odciski pieczątek, ale także je projektuję. Robię to przede wszystkim dla skierniewickiej Parowozowni, gdzie jestem wolontariuszem. Na rozpoczęcie tegorocznego 15 już sezonu turystycznego w tym obiekcie przygotowałem prezentowaną obok pieczątkę. Dostępna jest w trakcie Dni Otwartych Parowozowni Skierniewice oraz w trakcie zwiedzania przez grupy zorganizowane.

Rolandova vyhlídka

Na przełomie kwietnia i maja udało się wreszcie wyskoczyć w góry. Ponieważ pogoda nie rozpieszczała wybór padł na polsko-czeskie pogranicze w Sudetach Środkowych. Po obfitych łowach, których rezultaty znajdziecie w GALERII. Ostatniego dnia wędrowaliśmy sobie na lekko z twierdzy Stachelberg do Trutnova. W miejscu Rolandova vyhlídka wypadł nam postój i podjęcie decyzji jak dalej schodzimy. Siedzimy sobie pod dobrze utrzymaną wiatą i dyskusja wygląda mniej więcej tak:

– Nie zdziwiłbym się, gdyby tu była gdzieś schowana siekiera (i tu mój wzrok pada na skrzynię obok paleniska). O! Może w tej skrzyni jest?? I może będzie razitko??

– Tak Kochanie, nawet 10…

Otworzyłem skrzynię i pokazuję A. co w niej znalazłem.

– Zobacz Kochanie co jednak znalazłem…

– Nie mów, że (już nie pamiętam co…)

– Nie A. – razitko.

A jego odcisk wygląda tak…

Było to najdziwniejsze miejsce, z którego do moich zbiorów trafił odcisk stempla turystycznego…

 

500

Styczniowa pogoda płatała wciąż figle… Gdy w końcu udało się wygospodarować wspólny weekend o górskich wędrówkach można było tylko pomarzyć :-(…. Z drugiej strony już dłuższy czas nie piłem Kofoli. To zdeterminowało kierunek działań Czechy. Poszukiwania w rozkładach jazdy i posiadanych folderach turystycznych (w języku polskim!!!) pozwoliły nam sprecyzować ostateczny kierunek wyjazdu – Morawy w okolicach Nowego Jiczina :-).

Plan był dość skromny – pochodzić po muzeach, zajrzeć do punktów IT – ot tak zebrać z 10 pieczątek. Rezultaty przerosły moje oczekiwania – po zeskanowaniu zbiorów okazało się, że do zeszytu trafiło aż 38 pieczątek. Tak liczne wyniki trudno prezentować we wpisie – dlatego tym razem zapraszam do galerii.

Służbowo…

… musiałem wyjść do Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Więc czemu przy okazji nie zapolować, zwłaszcza że stempelków z Warszawy próżno szukać w sieci. Spacerkiem ruszyłem w kierunku Uniwerku… Po drodze wypadało mi Muzeum Etnograficzne, zajrzałem, zapytałem i dowiedziałem się, że mają stempelek, ale tylko dla zwiedzających… No cóż nie tym razem jednym słowem. Podreptałem do BUWu, bez powodzenia pogrzebałem w książkach i ruszyłem w drogę powrotną do Instytutu zahaczając o Starówkę…
Przechodząc koło kościoła św. Anny mój wzrok przykuła reklama tarasu widokowego na wieży… A to oznaczało, że być może znajdę tu wreszcie pierwsze upragnione dziś trofeum ;-). Nos łowcy mnie nie zawiódł :-).

Kolejny celem był Zamek Królewski, skąd wyszedłem z kolejnym dwoma odbitkami i informacją, że kolejne znajdę na poczcie przy Starym Rynku :-).

Zahaczając o Mazowiecką IT, której skradziono pieczątkę ruszam jak po swoje na pocztę ;-).

Poprzez punkt IT na Rynku Starego Miasta….

…docieram do drzwi Muzeum Historii Warszawy, od których z okazji remontu się odbijam. Pozostaje zajrzeć do Muzeum Karykatury na Koziej…

i po przybiciu tej ostatniej pieczątki w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku powrócić do pracy ;-).